sobota, 30 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ II

16sierpnia2003r
Noc była ciężka. Sprężyny wbijające się w plecy nie sprawiały, że czułam się komfortowo. Dodatkowo chciało mi się pić. Miałam ze sobą szklankę wody, ale zabrano mi ją z myślą, że mogę rozbić ją, a kawałkiem potłuczonego szkła ponownie podciąć żyły. Niefortunne przypadki ostatnio zdarzały mi się zbyt często. Moją głowę opętały dziwne myśli na temat nowego terapełty. Nie ukrywam, że przyciągnął moją uwagę.
-Witaj Lisa. Pora wstawać. - ktoś krzyknął zza drzwi.
-Wal się. - odparłam bezmyślnie. Robiłam to zawsze, kiedy ojciec wytrzeźwiał, przypominał sobie, że ma córkę i próbował mnie zbudzić.
-Dziewczyno. Wstajemy- usłyszałam już po raz setny.
-Ktoś się może zastanowił jak mam to zrobić skoro przypieliście mnie do tego łóżka!?- poinformowałam kobietę, która właśnie szła w moim kierunku.
Z łaską odpięła pasy. Wyglądała na niezbyt miłą i straszliwie zadumaną w sobie osobę. Podeszłam do szafy, chciałam sięgnąć po jedną z moich koszulek. Znalazłam tam jedynie bawełniany, kremowy kostium (tak to nazywam) Co do cholery stało się z moimi wszystkimi ubraniami, na które tak ciężko sobie zapracowałam. Przebrałam się i za zgodą jakiegoś lekarza ze złością powędrowałam do jadalni do której drogę wskazał mi niejaki pacjent, przypadkowo spotkany w jednym z wielu pomieszczeń. Usiadłam przy pustym stoliku i jedyne co zdołałam spostrzec to ludzi ubranych w to samo co ja i ogrom, zaspanych lekarzy.
-Cześć. -usłyszałam znajomy mi głos, mimo to nie odwróciłam nawet głowy. Po co. Pewnie i tak mi się coś pomyliło i to ta zssrana wyobraźnia powoduje, że słyszę tyle dźwięków.
- Lisa wypadałoby odpowiedzieć, nie sądzisz?- ktoś spytał kładąc rękę na moim ramieniu i wysuwając krzesło znajdujące się tuż obok mnie.
- Cześć- powiedziałam, przez przypadek, ponownie wpatrując się w duże, błękitne oczy. Dzisiaj wyglądał znacznie lepiej. Użył żelu do włosów i delikatnych, męskich perfum.
-Ugh ja.. ja.. Wgl po co ja tu przyszłam?- zapytałam, zupełnie tracąc zdrowy rozsądek.
-To pora śniadania. Zaraz dostaniemy coś do zjedzenia. Mamy tu naprawdę pyszne dania. Nie to co w pozostałych zakładach. Stwierdziłem to nawet już parę lat temu, ale nikomu oficjalnie nie chciałem tego mówić.
-Nie mam ochoty nic jeść. - odrzekłam podpierając moją głowę dłońmi.
-Nie ma takiej mowy- każdy ma obowiązek sporzyć śniadanie.- powiedział podnosząc mi głowę. Nie miałam nawet ochoty wdawać się w kolejną, i tak nic nie dającą kłótnię. Poza tym byłam zbyt zmęczona, aby móc prowadzić złośliwą, zaciętą konwersację. Dziesięć minut później dostałam tależ na którym znalazłam płatki z mlekiem i czekoladową drożdzówkę. Mimo, iż zupełnie nie byłam głodna, bez marudzenia i oporu zjadłam przyszykowane mi danie. Na sali panowała cisza, każdy siedział i jadł przeznaczony posiłek. Pomimo tego, że znajdowałam się na drugim piętrze zamkniętego oddziału wszyscy byli aż nadto spokojni. Co oni tu robią z ludźmi!?- zastanawiałam się po cichu. W pewnym momencie zabrzmiał okropny, bolący mnie dźwięk. Zapaliło się czerwone światło w zaraz później zawył alarm. Tylko co tu się działo. Każdy pacjent został odprowadzony przez swojego lekarza do pokoju po czym zamknięto go na klucz, a terapełci zebrali się przy jednym z pokoi. Pan Horan był ze mną. Czemu on nie poszedł razem ze wszystkimi. Wydawało mi się,że on też powinien tam być. W końcu był jednym z pracujących tu lekarzy.
-Idź tam! Wyjdź stąd! - powiedziałam dodając- każdy tam na ciebie czeka! - nie ukrywam, że chciałam skorzystać z okazji by wymyślić plan ucieczki.
- Nigdy! Ty jak i ten pacjent znajdujący się w tamtym pomieszczeniu jesteście objęci specjalną ochroną. W ciągu dnia nie możecie zostawać sami a nocą zapinani jesteście pasami. Dlaczego?- Każdy wie, że świetni z was spryciarze i próbujecie się stąd wymknął bardziej niż wszyscy, by później postarać się odebrać sobie życie.
-Nie?- odparłam zdziwiona. Skąd on to wszystko wie.
Nie zadawałam więcej pytań. Zastanawiałam się co właściwie tam się dzieje i czy wszystko jest w porządku. Wiem, że zawsze robię za tą okrutną, nie mającą serca, ale w tym momencie naprawdę interesowało mnie życie tamtej osoby. W końcu prawdopodobnie jest moim odzwierciedleniem . Zabrano mnie na jakieś badania z prądami. Podpięli kabelki i włączyli urządzenie. Czy bolało? Innych pacjentów zapewne tak, ale mnie? Byłam wyjątkowo odporna na ból. Nie raz robiłam sobie krzywdę, a więc na mnie nie robiło to jakiegoś większego wrażenia. Ogromnym plusem całych tych badań było to, iż zdołałam ujrzeć okna i drzwi, które na moje szczęście okazały się być prawdziwe. Gdyby tak zupełnie przez przypadek, pod nieobecność innych móc się stąd wyrwać? Nikt by nie zauważył, jest tu tylu chorych, opętanych ludzi. Tylko ten psychiatra Niall. On - on może być ogromną przeszkodą. Muszę coś z nim zrobić. Nie pozwolę by kto kolwiek nadawał mi rytm mojemu życiu. Może jestem szalona i niebezpieczna ale w tym przypadku to się przyda. Jestem tu drugi dzień a ja już planuję chytry plan- super. Ucieknę stąd... 

poniedziałek, 26 stycznia 2015

BOHATEROWIE- DANGEROUS KIDS





Niall Horan (Niall Horan) - dwudziestodwuletni terapełta. Jako nastolatek, sam spędził parę lat w zakładzie psychiatrycznym, chce pomagać innym. Zatrudnia się w psychiatryku w Whittingham. Wie, że ryzyko jakiego się podejmuje jest wielkie- jest młody, z małym doświadczeniem. Mimo to w jego ręce wpada niewiele młodsza od niego Ali. Dziewczyna ma poważne zaburzenia, nie tylko żywieniowe ale także i psychiczne. Z każdym dniem obdarza ją coraz to większym uczuciem. Między nimi powstaje dziwna więź. Więź, która nie może długo przetrwać. Są zmuszeni do osobnego życia- przy najmniej w zakładzie- ale co jeśli Ali- nie będzie potrzebowała specjalistycznej opieki i wyjdzie na świat?



Ali Jacobs (Ali Michael) - osiemnastoletnia dziewczyna, od dłuższego czasu zamieszkiwała Dom Dziecka. Jednak po osiągnięciu pełnoletności musiała go opuścić. Zupełnie nie radziła sobie w realnym świecie. Przypominała o bólu jaki przeżywała w dzieciństwie. Niejednokrotnie próbowała odebrać sobie życie- nie skutecznie. Nastolatka trafia do psychiatryka, gdzie oddana jest pod kontrolę młodego lekarza- Niall'a. Wywiera on na niej ogromne wrażenie. I stanowi jeden z niewielu powodów dla których chce zostać w zakładzie. Po pewnym czasie jej stan się stabilizuje- powraca do zdrowego żywienia a depresja stopniowo zanika. Zakochuje się. Jej miłość jednak nie należy do tych prostych. Nie może związać się z kimś na kim tak bardzo jej zależy. Dowiedziawszy się o tym zamyka się w sobie, ataki powracają, a ona jak i nikt nie potrafi jej pomóc. Aby związać się od nowa musi odzyskać siły do życia- uzyskać pozwolenie na wyjście ze szpitala- a co najważniejsze wstać z ,,łóżka śmierci,,.







PYTANIA OD WAS:

Skąd wziął się pomysł, aby akcja toczyła się w psychiatryku?
W przyszłości pragnę zostać psychiatrą- a psychiatryk w Whittingham wzbudza we mnie fascynację- pomimo tego, że od dawna jest zamknięty i powoli zaczyna się sypać. Postanowiłam wykorzystać go- dlaczego nie?:)
Co ile pojawiać się będą nowe rozdziały?
Planuję dodawać je- co poniedziałek. Nie wiem czy sprostam systematyczności. Nadchodzą ferie- a więc spokojnie myślę, że możecie czekać na nowe rozdziały. Jeżeli zacznie się szkoła- dam wam znać.:)
Dlaczego ci bohaterzy?
Niall Horan - to mój idol. Czemuż by go tu nie wstawić? A Ali- sama nie wiem tak wyszło.
Planujesz łączyć z blogiem, swoją przyszłość (np. pisarka, redaktorka, dziennikarka)?
Tak jak wspomniałam chcę zostać psychiatrą a więc -wątpię. Chodź nie ukrywam będę prowadziłą go jak najdłużej jak się da- aż nie skończy się historia ,,Dangerous Kids''.
Na blogu pojawi się tylko dwóch bohaterów?
Nie- spokojnie. Nie chcę zdradzać kto, co zrobi, kto się pojawi, dlaczego on? - bo po co ujawniać cały przebieg akcji?:)

piątek, 12 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 1

15sierpnia2003r
Ali, osiemnaście lat, Blackpool, kilkakrotna próba samobójstwa, okaleczanie się,depresja, anoreksja- usłyszałam wchodząc do białego pokoju. Jedyne co ujrzałam to małe, druciane łóżko, narysowane okno i tylko jedna, materiałowa szafa. Wygląda na to, że przez następny rok zaprzyjaźnię się jedynie z bielą. Super.
- Ali, to twój pokój. Mam nadzieję, że pożegnałaś się z rodziną. Przebywasz na oddziale zamkniętym. Za niedługo przyjdzie do ciebie psycholog aby ustalić metodę leczenia, konieczne zajęcia i plan dnia. - stanowczo odrzekł mężczyzna ubrany w biały fartuch.
- Ugh. Ja nie mam rodziny panie Mccartney - wymamrotałam, tym samym czytając tabliczkę faceta, który właśnie w tej samej chwili zamykał drzwi do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, leżałam bezmyślnie wpatrując się w biały sufit. Nie było wygodnie. Stare, zerdzewiałe sprężyny od materaca wbijały mi się w plecy. Narastający ból nie pozwalał mi nawet na chwilę odprężenia. Moja głowa stopniowo wybuchała, a ja z każdą sekundą robiłam się coraz bardziej czerwona, przy czym jak zwykle wzrastała moja temperatura. Kolejny atak. Ból stawał się coraz bardziej nie do wytrzymania. Zwinięta w kłębek tarzałam się po podłodze, nie kontrolując swojego ciała. Pragnęłam aby ktoś w końcu otworzył te cholerne drzwi.
-Al! Szybko kroplówka, leki i strzykawki! Pokój nr 139! Natychmiast!- usłyszałam krzyki jakiegoś młodego mężczyzny.
Leżałam nieprzytomnie, odczuwając jedynie od czasu do czasu, kolejne przenikające przez moją skórę igły. Kolejna dawka leków, kolejne lekarstwa, napady, to wszystko powoli stawało się nudne i nie skuteczne.
-Żyjesz? - ktoś szturchnął moje ramie, zadając mi pytanie.
-Nie? - odparłam z kaprysem.
-Żyjesz. Reanimowaliśmy cię przez ponad półtorej godziny. Z tobą na prawdę nie jest ciekawie. Jestem twoim nowym terapeutą, psychiatrą i prywatnym psychologiem. Mam do ciebie kilka pytań? Możesz na mnie spojrzeć? - pytał bez sensu, miał bardzo lekką, kojącą i stonowaną barwę głosu.
-A to konieczne? Nie mam ochoty przemęczać swoich oczu patrząc na kolejnego idiotę, który niby w cudowny sposób ma mi pomóc. Znam tę bajkę.- wdałam się w dyskusję.
-Trudna jesteś. Skoro tak uważasz to nie patrz. Posiedzę tu dotąd aż zmądrzejesz i w końcu je otworzysz. - odparł spokojnie.
-Ugh zgo..... - zaczęłam mamrotać, ale kiedy tylko go zobaczyłam, nie mogłam wyciągnąć z siebie ani literki więcej. Był zaledwie parę lat starszy ode mnie, miał jasne, blond włosy i błyszczące, niebieskie oczy. Jego cera była gładka, bez żadnych niedoskonałości. Tylko co on tu robił? To mój nowy terapeuta? To jakiś pieprzony żart!
-O cholera!- zupełnie nieświadomie wymknęło mi się z ust.
-Ali, wszystko w porządku?- zapytał z przestrachem na twarzy.
-To jakiś żart!?- krzyknęłam oburzona.
-A czy ja wyglądam na osobę, która właśnie teraz i w takim miejscu urządza sobie żarty Al.- odrzekł z powagą.
Ja natomiast nie odpowiedziałam, leżałam podpięta pod jakieś kable w zupełnie nieznajomym mi miejscu, co zapewne wyglądało na to, że leżę w psychiatryku. Jestem przekonana, że i tu nie poradzą sobie ze mną, z moją chorobą i zupełnie dzikim charakterem.
-Przejdźmy do szczegółów- zaczął opiekun- Nazywam się Niall. Niall Horan. Mam dwadzieścia dwa lata, pochodzę z Irlandii, psychiatrą jestem zaledwie dwa lata, ale mam nadzieję, że uda mi się ciebie wyciągnąć z tarapatów. Potrzebuję jednak twojej deklaracji, że postarasz się ze mną współpracować.- odparł.
-Nie dali rady ze mną niby najdoskonalsi lekarze z całego świata, ja ciągle próbuję popełnić to zasrane samobójstwo a za każdym razem ktoś mnie z tego wyciąga. Cholerny pech. A co do ciebie panie Horan jesteś trochę starszy ode mnie i masz zamiar sobie zemną poradzić? Śmieszny jesteś.- Rzekłam.
- Widzisz nie znasz o mnie całej prawdy. Zaledwie osiem lat temu leżałem właśnie tu gdzie leżysz teraz ty, miałem cały świat w dupie, i tak jak ty chciałem odebrać sobie życie, doskonale rozumiem twój punkt widzenia i dlatego pomogę ci pozbyć się tego uczucia. A teraz spójrz. - odsłonił rękaw fartucha i pokazał mi pociętą zaczynając od nadgarstka aż po sam łokieć rękę. - Widzisz. Też to przeżyłem i teraz wiem, jaki byłem głupi. Jest mi wstyd.- dodał, wstał z miękkiego krzesła i podchodził do drzwi.- Odpocznij, przyjdę z samego ranka. Omówimy plan naszego ,,wspólnego,, działania.- podkreślił słowo ,,wspólnego,,. Z początku nawet nie zastanawiałam się dlaczego to akurat na to słowo padł akcent. Byłam tak przejęta i zdruzgotana tym co ujrzałam, że nawet nie śmiałam o nic pytać. Teraz postanowiłam się zdrzemnąć. Powinnam odpocząć i wykombinować jak wyrwać się z tego miejsca, przeczuwałam, że to nie będzie takie łatwe. Sam lekarz zrobił na mnie ogromne wrażenie...