piątek, 12 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 1

15sierpnia2003r
Ali, osiemnaście lat, Blackpool, kilkakrotna próba samobójstwa, okaleczanie się,depresja, anoreksja- usłyszałam wchodząc do białego pokoju. Jedyne co ujrzałam to małe, druciane łóżko, narysowane okno i tylko jedna, materiałowa szafa. Wygląda na to, że przez następny rok zaprzyjaźnię się jedynie z bielą. Super.
- Ali, to twój pokój. Mam nadzieję, że pożegnałaś się z rodziną. Przebywasz na oddziale zamkniętym. Za niedługo przyjdzie do ciebie psycholog aby ustalić metodę leczenia, konieczne zajęcia i plan dnia. - stanowczo odrzekł mężczyzna ubrany w biały fartuch.
- Ugh. Ja nie mam rodziny panie Mccartney - wymamrotałam, tym samym czytając tabliczkę faceta, który właśnie w tej samej chwili zamykał drzwi do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, leżałam bezmyślnie wpatrując się w biały sufit. Nie było wygodnie. Stare, zerdzewiałe sprężyny od materaca wbijały mi się w plecy. Narastający ból nie pozwalał mi nawet na chwilę odprężenia. Moja głowa stopniowo wybuchała, a ja z każdą sekundą robiłam się coraz bardziej czerwona, przy czym jak zwykle wzrastała moja temperatura. Kolejny atak. Ból stawał się coraz bardziej nie do wytrzymania. Zwinięta w kłębek tarzałam się po podłodze, nie kontrolując swojego ciała. Pragnęłam aby ktoś w końcu otworzył te cholerne drzwi.
-Al! Szybko kroplówka, leki i strzykawki! Pokój nr 139! Natychmiast!- usłyszałam krzyki jakiegoś młodego mężczyzny.
Leżałam nieprzytomnie, odczuwając jedynie od czasu do czasu, kolejne przenikające przez moją skórę igły. Kolejna dawka leków, kolejne lekarstwa, napady, to wszystko powoli stawało się nudne i nie skuteczne.
-Żyjesz? - ktoś szturchnął moje ramie, zadając mi pytanie.
-Nie? - odparłam z kaprysem.
-Żyjesz. Reanimowaliśmy cię przez ponad półtorej godziny. Z tobą na prawdę nie jest ciekawie. Jestem twoim nowym terapeutą, psychiatrą i prywatnym psychologiem. Mam do ciebie kilka pytań? Możesz na mnie spojrzeć? - pytał bez sensu, miał bardzo lekką, kojącą i stonowaną barwę głosu.
-A to konieczne? Nie mam ochoty przemęczać swoich oczu patrząc na kolejnego idiotę, który niby w cudowny sposób ma mi pomóc. Znam tę bajkę.- wdałam się w dyskusję.
-Trudna jesteś. Skoro tak uważasz to nie patrz. Posiedzę tu dotąd aż zmądrzejesz i w końcu je otworzysz. - odparł spokojnie.
-Ugh zgo..... - zaczęłam mamrotać, ale kiedy tylko go zobaczyłam, nie mogłam wyciągnąć z siebie ani literki więcej. Był zaledwie parę lat starszy ode mnie, miał jasne, blond włosy i błyszczące, niebieskie oczy. Jego cera była gładka, bez żadnych niedoskonałości. Tylko co on tu robił? To mój nowy terapeuta? To jakiś pieprzony żart!
-O cholera!- zupełnie nieświadomie wymknęło mi się z ust.
-Ali, wszystko w porządku?- zapytał z przestrachem na twarzy.
-To jakiś żart!?- krzyknęłam oburzona.
-A czy ja wyglądam na osobę, która właśnie teraz i w takim miejscu urządza sobie żarty Al.- odrzekł z powagą.
Ja natomiast nie odpowiedziałam, leżałam podpięta pod jakieś kable w zupełnie nieznajomym mi miejscu, co zapewne wyglądało na to, że leżę w psychiatryku. Jestem przekonana, że i tu nie poradzą sobie ze mną, z moją chorobą i zupełnie dzikim charakterem.
-Przejdźmy do szczegółów- zaczął opiekun- Nazywam się Niall. Niall Horan. Mam dwadzieścia dwa lata, pochodzę z Irlandii, psychiatrą jestem zaledwie dwa lata, ale mam nadzieję, że uda mi się ciebie wyciągnąć z tarapatów. Potrzebuję jednak twojej deklaracji, że postarasz się ze mną współpracować.- odparł.
-Nie dali rady ze mną niby najdoskonalsi lekarze z całego świata, ja ciągle próbuję popełnić to zasrane samobójstwo a za każdym razem ktoś mnie z tego wyciąga. Cholerny pech. A co do ciebie panie Horan jesteś trochę starszy ode mnie i masz zamiar sobie zemną poradzić? Śmieszny jesteś.- Rzekłam.
- Widzisz nie znasz o mnie całej prawdy. Zaledwie osiem lat temu leżałem właśnie tu gdzie leżysz teraz ty, miałem cały świat w dupie, i tak jak ty chciałem odebrać sobie życie, doskonale rozumiem twój punkt widzenia i dlatego pomogę ci pozbyć się tego uczucia. A teraz spójrz. - odsłonił rękaw fartucha i pokazał mi pociętą zaczynając od nadgarstka aż po sam łokieć rękę. - Widzisz. Też to przeżyłem i teraz wiem, jaki byłem głupi. Jest mi wstyd.- dodał, wstał z miękkiego krzesła i podchodził do drzwi.- Odpocznij, przyjdę z samego ranka. Omówimy plan naszego ,,wspólnego,, działania.- podkreślił słowo ,,wspólnego,,. Z początku nawet nie zastanawiałam się dlaczego to akurat na to słowo padł akcent. Byłam tak przejęta i zdruzgotana tym co ujrzałam, że nawet nie śmiałam o nic pytać. Teraz postanowiłam się zdrzemnąć. Powinnam odpocząć i wykombinować jak wyrwać się z tego miejsca, przeczuwałam, że to nie będzie takie łatwe. Sam lekarz zrobił na mnie ogromne wrażenie...

5 komentarzy:

  1. Dawaj next'a !!!!! Fajnie się zaczyna :D Podoba mi się :D hueheuhueheu :* Pisz dalej :* Życzę weny ;) I już nie moge sie doczekac nastepnego rozdziału :* ^^
    @PuciennikSandra (tt)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej super się zaczyna <3 Czekam na next'a <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super jest :) ale kiedy przedstawisz wyglad bohaterow? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne! Masz talent! Pisz next'a ! - Julkaa S

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie się zapowiada, jestem ciekawa co dalej :)

    OdpowiedzUsuń